Zupełnym przypadkiem, bimbając sobie
w pracy, znalazłam reklamę kampanii edukacyjnej Uwaga Nadwaga,
której organizatorem jest Naturhouse. Faktycznie, to druga edycja, a
rok temu coś gdzieś mi się obiło o uszy. Za cicho o tym, a sprawa
godna uwagi, więc postanowiłam Wam o tym opowiedzieć.
Kampania Uwaga Nadwaga ma na celu
propagowanie zdrowych nawyków żywieniowych wśród Polaków. Prawda
jest taka, że nasza świadomość w tym zakresie jest znikoma. Od
paru lat to się zmienia, ale nadal udając się w weekend do centrum
hadlowego widzę smutny obrazek: w dziale restauracyjnym , w kolejce
do fast-food'a stoją: mama kula, tata kula i ich małe kuleczki. Te
małe kuleczki za parę lat podrosną. Co wtedy? Nie muszę Wam tego
barwnie opisywać.
Wiecie, że już co piąty Polak jest otyły?
Uwaga Nadwaga umożliwia nam
skorzystanie z bezpłatnego spotkania z dietetykiem. Wystarczy
wypełnić formularz, a ktoś oddzwoni, by umówić Was na wizytę.
Sama się zgłosiłam! Z czystej ciekawości (ile mam tkanki
tłuszczowej :P). Po kilku dniach oddzwonili do mnie, umówiłam się
na wtorek 5 listopada. Na pewno zdam Wam relację.
Nie chodzi o to, żeby specjalista
ustalił z nami ścisłą dietę. Dietę olejesz po miesiącu i nic
się w Twoim życiu nie zmieni. Nie schudniesz, nie poczujesz się
lepiej, a będziesz mieć wyrzuty sumienia „znów nie dałem/am
rady”. Sama podchodziłam do różnych diet wielokrotnie. Dukan,
Montignac, 1000 kcal, rozdzielna. Z żadną nie wytrzymałam dłużej
niż 2 miesiące.
Prawie dwa miesiące temu postanowiłam
wprowadzić w swoje życie kolejną dietę. Zwie się ona ROZSĄDEK.
Przestawiłam sobie w głowie, nie w brzuchu, i wprowadziłam kilka
zasad, których się trzymam. I wcale nie chodzę głodna, ani nie
wyję po nocach z tęsknoty za czekoladą :D
Nie mów mi „nie dam rady, za bardzo
kocham jeść”. Przestań sobie wmawiać, skarbie <3 Popatrz na
dziewczyny z Dietetycznie Siostro i Moje Dietetyczne Fanaberie. Czy
one sobie czegoś odmawiają? Nie bądź luzer! Daj się namówić :)
10 punktów dzieli nas od zdrowego
ciała, pozytywnego powera i satysfakcji. Odliczasz ze mną?
10. Słodycze – nikt Ci nie broni!
Po prostu zrób je samodzielnie :) Ciasteczka owsiane, pierniki,
muffiny, gorzka czekolada... jest cała masa pysznych przepisów z
dodatkiem pełnoziarnistych produktów i zdrowych substancji
słodzących. a co jak mama upiecze Twoje ukochane ciacho? Zjedz
kawałek – nie pół blachy.
9. Biali mordercy, czyli cukier i sól
– z cukrem sprawa jest prosta. Możesz go zastąpić syropem z
agawy, stewią, miodem, słodzikiem. Z solą bywa trudniej,
przynajmniej tak wynika z mojej niewielkiej wiedzy. Staraj się
doprawiać jedzenie ziołami i przyprawami korzennymi. Często
przyprawy i składniki same w sobie są słone, a Ty nawet o tym nie
wiesz! Solimy na końcu.
8. Przyprawy – są przyprawy, które
napędzają Twój metabolizm, zawierają wiele antyoksydantów,
przeciwutleniaczy i innych cudów natury. Moje ulubione to cynamon,
imbir i chilli. Pewnie widzisz po przepisach, że wsypuję je gdzie
tylko się da. Generalnie, pikantne przyprawy wspomagają przemianę
materii, więc lubimy na ostro! :P
7. Napoje i fast-foody – Teraz się
zaczną jęki i stęki :D To nie jest takie trudne! Burgera da się
zrobić w domu, bez hektolitrów oleju. To samo z pysznym
mięskiem... jedyny problem z frytkami, ale bez nich da się żyć!
Jak ziemniaki to w mundurkach. Z twarożkiem ziołowym...mniam! Nie
pij słodkich napojów, „soków” i wód smakowych. Wodę smakową
możesz zrobić w domu (co to za problem wrzucić do wody mineralnej
np. kawałki pomarańczy). Sok, jeśli masz wyciskarkę lub
sokowirówkę, także. Jeśli nie masz, a masz chęć na sok –
zjedz owoc. Przynajmniej się najesz :) Co do mojej ukochanej
coca-coli to nie znalazłam na nią sposobu. Ale wiem jedno – gdy
piję ją od wielkiego święta – jest jeszcze lepsza!
6. Napoje vol. 2 – Co pić? Przede
wszystkim 1,5-2l płynów dziennie to nasze minimum. Co pijemy? Kawa
nie jest nam zakazana, byle nie 3w1 czy 2w1. Osobiście jestem
burżujem i mam w domu ekspres ciśnieniowy, więc nie toleruję też
rozpuszczalnej – ale nie będę radykalna :) Kawa jest nawet
wskazana (1-2 filiżanki dziennie), kofeina daje kopa naszemu
metabolizmowi. Polecam Wam kawę z miodem i cynamonem , to moja
poranna dawka szczęścia <3
Poza tym herbata liściasta. Zielona,
czerwona, biała... bomba antyoksydacyjna! Możemy wypić do 3
kubków dziennie. Poczujesz się lekko, uregulujesz ciśnienie i
gospodarkę wodną.No i woda mineralna. Obowiązkowo,
oczyszcza organizm i poprawia krążenie śródmózgowe – bonus
dla myślicieli ;)
5. Pieczywo i produkty mączne –
Nie, z tego też nie zrezygnujemy. Wybieramy pieczywo pełnoziarniste
(nie wieloziarniste, bo takie często jest barwione karmelem). To
ten taki ciemny, mokry chleb. Chcesz bułkę? Upiecz ją sobie w
domu. Domowa buła waży dwa razy tyle, co taka ze sklepu. Nie wiem
jak Ty, ale ja się powietrzem nie najadam.
Co do mąki to tę białą zastąp
pełnoziarnistą lub żytnią. Zawiera węglowodany złożone, które
wchłaniają się dłużej – będziesz dłużej i bardziej
najedzony/a. Poza tym, produkty pełnoziarniste zawierają sporo
błonnika, który m.in. wspomaga trawienie. Do
naleśników/omlecików/innych takich oprócz mąki pełnoziarnistej
możesz dodawać inne produkty zbożowe tj. otręby (najzdrowsze są
owsiane), siemię lniane czy zarodki np. pszenne. To źródło
witamin, mikro- i makro- elementów.
Makarony, ryż i kasza – Kasza
zawsze. Jest zdrowa, jak produkty pełnoziarniste i warto ją jeść.
Gryczaną, jęczmienną, jaglaną – każdą. Nie na tony. Ryż...
brązowy i dziki. Pierwszy raz z brązowym ryżem nie zawsze jest
udany. Trzeba pamiętać, że dłużej się go gotuje. Po 3
pierwszych woreczkach pokochasz go :) Różnica między białym a
ciemnym ryżem jest mniej więcej taka jak między białym a
pełnoziarnistym pieczywem. Makaron? To produkt mączny –
wybieramy pełnoziarnisty.
4. Tłuszcze – oliwa z oliwek i
olej kokosowy. Unikamy smażenia, ale wiadomo – nie da się żyć
bez naleśników ;) Tłuszcze są ważne, jak każdy inny składnik.
Nie wolno nam ich wykluczać. Oleje, smalce i margaryny wywalamy w
kąt. Zostaje oliwa, orzechy, ziarenka (np. słonecznika, pestki z
dyni).
3. Owoce i warzywa – Warzywa,
zwłaszcza surowe, wcinamy jak najczęściej. Najlepiej do każdego
posiłku. Sałatki, surówki, przekąski... Witaminy, zdrowe
węglowodany. Owoce też! Ale zawierają fruktozę, która szybko
się rozkłada, więc nie dają długiego uczucia sytości. Staramy
się nie jeść owoców wieczorem, na ostatni posiłek, żeby nie
nie odłożyły się jako tłuszcz na naszych tyłkach ;) Jednak,
lepszy owoc niż baton. Owoce, których staramy się nie jeść za
dużo to m.in. banany, śliwki i gruszki. Mają najwięcej cukru.
2. Mięso i nabiał – w jednym
kubeczku jogurtu owocowego jest 5 łyżeczek cukru! Hm, lepiej
dodajmy do jogurtu naturalnego owoców. Serki topione, twarożki
kanapkowe itd. - sprawdzajcie zawartość tłuszczu. Powyżej 10% -
odradzam. Są też serki o niskiej zawartości tłuszczu i dużej
zawartości białka, takie można wcinać. Lub wymieszać chudy
twaróg (jemy!) z jogurtem naturalnym. Twaróg i ser wiejski
zalecane. Mozzarella i mascarpone – od święta ;)
Chude mięso, przede wszystkim drób i
ryby są bardzo ważne. Są źródłem białka, a ryby także kwasów
omega, które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania naszego
organizmu. Jak już wspominałam, pieczemy i gotujemy. Odradzam
kupowanie mięsa mielonego „na tackach”, ponieważ sporą część
jego objętości stanowi woda i tłuszcz. Lepiej się opłaca zmielić
kawałek mięsa w domu, lub poprosić panią z mięsnego o zmielenie
– widzisz, jakie mięso jesz. Kiełbasy, parówki, wędliny...
unikaj. Spróbuj zamarynować kawałek mięsa i je upiec – lepsze?
1. Często i regularnie – zasada
ważna ponad pozostałe 9 :) Jemy regularnie plus-minus 5 posiłków
dziennie. Mało, a często. To jest zasada irytująca nas przez
pierwsze 2 tygodnie, później organizm sam się dopomina o swoje
jedzenie. Staraj się jeść pierwszy posiłek max. godzinę po
przebudzeniu. Twój organizm jest wygłodzony po nocy. Jeśli nie
dasz mu energii, zacznie odkładać zapasy na czarną godzinę –
tłuszcz.
Mit z nie jedzeniem po 18 obalamy!
Jeśli późno chodzisz spać, nie zdaje to egzaminu. Nie może Ci
burczeć w brzuchu. Ostatni posiłek jedz 2h przed snem. Zaśniesz
zanim pomyślisz o nocnej eskapadzie do lodówki ;)
BONUS: I ostatnia rzecz – nie
związana z żywieniem. Rusz tyłek! Pół godziny ćwiczeń, co
najmniej 3 razy w tygodniu. Na pewno znajdziesz chwilę dla siebie.
Możesz iść na siłownię, ale nie musisz. Jest wiele filmików z
treningami dostępnych w Internecie. Ćwiczenia wyzwalają hormony
szczęścia i pomogą Ci ukształtować ładną sylwetkę. Daj się
namówić :)
Dość wymądrzania się, czas na coś
pysznego! Z tego co wiem, dla większości z nas największy problem
w odchudzaniu czy zdrowym odżywianiu się stanowią słodycze.
Dorzucam przepis na coś słodkiego i bardzo pożywnego ;)
Znudziły mi się już trochę otręby,
więc przerzuciłam się na płatki owsiane. Sycące, pyszne... można
z nich wyczarować miliard różnych rzeczy! Zainspirowana otrębowymi
bułeczkami, które Pati mi serwuje podczas prawie każdej wspólnej
kawy, zrobiłam owsiane babeczki (mogą też być bułeczkami, forma
dowolna, bo masa jest gęsta). Super sprawa, gdy nie macie czasu, a
potrzebujecie jakiejś szybkiej przekąski w pracy/szkole albo
„czegoś dla gości”.
Owsiano-serowe babeczki z jabłkami
przepis na 4 babeczki
Składniki:
125g twarogu,
2 łyżki kremowego serka (lub
homogenizowanego naturalnego),
4 łyżki górskich płatków
owsianych,
½ jabłka,
1 łyżeczka cynamonu,
1 łyżka miodu,
opcjonalnie: rodzynki.
Wykonanie:
Wymieszaj serki z przyprawami i
płatkami owsianymi, zostaw na 5-10min, aby płatki zrobiły się
miękkie. Dodaj jabłko pokrojone w sporą kostkę (ok. 1x1cm), wyłóż
do foremek. Piecz ok. 40min, aż pojawi się złotobrązowa skorupka.
Do dzieła!
bardzo mądrze czyta się <3
OdpowiedzUsuńGalu Anonimie :D ;*
Usuńw ilu stopniach piec?
OdpowiedzUsuń180 :)
Usuńile kcal może miec jedna babeczka?
OdpowiedzUsuńjakiego rodzaju twarogu używasz? chudy czy półtłusty?
OdpowiedzUsuńpółtłusty, ma więcej dobroczynnych składników :)
Usuń